sobota, 16 marca 2013

Co za chujowy Świat!


Oglądając Chirurgów (jeden z tych fantastycznie przetłumaczonych tytułów!) mam wrażenie, że każdy szpital wygląda jak Seattle Grace, a każdy lekarz musi spędzać co najmniej cztery godziny dziennie na siłowni. To wrażenie mija w sposób oczywisty, kiedy przechodzę (a robię to przynajmniej dwa lub trzy razy w tygodniu), koło naszych dobrych-bo-polskich placówek. Odrapanych, brudnych z lekarzami chudszymi ode mnie i masą mięśniową zbliżoną do masy mojego brzucha sprzed kilku lat.

Kilka lat temu (właściwie to już minęła dekada), oglądałem w telewizji Ally McBeal. Anorektyczna pani prawnik, mierząca się każdego dnia z przypadkami, o jakich większość z nas nie słyszała przez całe swoje życie. Broniąca spraw, które były sprawami przegranymi. Sędziowie, którzy byli sprawiedliwi, mądrzy, rozważni. Prawnicy, od których wymagało się myślenia i wygrywania spraw a nie wklepywania każdej przepracowanej godziny do jakiejś tabelki (tfu – jak to każdej? przecież wtedy budżet byłby znacząco poniżej oczekiwań).

Nigdy nie wierzyłem, że kancelaria jest taką kancelarią. Jasne, miałem nadzieje. Pierwsza, w której pracowałem, była mała ale chyba też najbardziej przypominała te klimaty. Potem było już tylko gorzej. Dzisiaj, pracując dla jednej z najbardziej obrzydliwie bogatych, międzynarodowych sieciówek, zastanawiam się jak to jest, że siedzimy w pomieszczeniu z PeeReLowską okładziną, kwiatkiem wymagającym intensywnej terapii, pracujemy na gównianym sprzęcie, na którym literki są rozmazane i „nic się z tym przez najbliższe trzy lata nie da zrobić”. No i nasze wygrywanie spraw sprowadza się do długich na kilkanaście stron zastrzeżeń, zwalniających nas z odpowiedzialności za przesrane (pardon, przegrane) sprawy.

I tylko tortellini w sosie porowych, które zrobiła dzisiaj moja Ukochana, poprawia mi humor (Ona twierdzi, że nie umie gotować ale w gruncie rzeczy nie jadłem nigdy nic lepszego*). Bo kiedy patrzę na ten chujowy Świat, i myślę sobie, że lekarz wyjeżdżający na misję do Mozambiku, Sierra Leone czy gdziekolwiek indziej zarabia miesięcznie mniej, niż kosztuje godzina pracy naszego partnera, to myślę, że chyba kogoś tu zdrowo pojebało i ktoś nieźle ochujał.

Nie twierdzę, że powinniśmy pracować pro bono. Chociaż może, po przemyśleniu, to tak – właśnie tak uważam. Nie zawsze, nie codziennie, ale tak powinno być. Ten Świat jest chujowy właśnie dlatego – przez takich ludzi, którzy patrzą tylko na czubek własnego nosa.

P.S. Kryzys „dotyka” wielkie firmy coraz bardziej. Teraz tniemy koszty. Już oficjalnie.

P.S. * Tak, to prawda. Lubię dobrą kuchnię, lubię Francuzów i Włochów, uwielbiam owoce morza, ale kiedy człowiek przychodzi do domu i dostaje najbardziej uroczy na świecie "Syf z patelni", w takiej właśnie chwili wie, że mógłby się oświadczyć, bo to jest Kobieta, która nie dość, że zajebiście gotuje, to jeszcze sama w sobie jest cudowna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz